Banki podniosą kapitały… w 2012 roku

Piotr Kuczyński
główny analityk
Xelion. Doradcy Finansowi | 28/09/2009 11:01

W piątek, po dwóch dniach spadków, gracze amerykańscy mieli nadzieję, że dane makro pozwolą na odbicie indeksów. Nic z tych rzeczy. Dane były słabe, co kazało zadać pytanie: czy to zapowiadane ożywienie nie będzie przypadkiem niezwykle powolne i niewielkie? To nie mogło pomóc posiadaczom akcji.


REKLAMA





Popatrzmy, jakie były dane makro. Zamówienia na dobra trwałego użytku spadły o 2,4 procent, a oczekiwano wzrostu. Na domiar złego nie zmieniły się też zamówienia bez środków transportu (też oczekiwano wzrostu). Te dane są bardzo zmienne i tutaj zdecydowanie jeden miesiąc nie czyni trendu, ale w korekcyjnej atmosferze musiały pomagać niedźwiedziom. Okazało się też, że w sierpniu sprzedaż nowych domów co prawda wzrosła, ale symbolicznie (0,7 proc.). Poza tym mediana cenowa spadła w stosunku do lipca aż o 9,5 procent, czyli najmocniej od 1963 roku. Ten raport potwierdził, że czwartkowe dane o sprzedaży na rynku wtórnym nie był wypadkiem przy pracy. To też musiało pomagać niedźwiedziom. Jedynym pozytywem była publikacja ostatecznego odczytu indeksu nastroju Uniwersytetu Michigan. Wzrósł mocniej niż oczekiwano (73,5 pkt.), ale tym chyba mało kto się przejął.


Informacje z drugiego i ostatniego dnia poświęconego kryzysowi finansowemu szczytu G20 w Pittsburghu nie miały dla rynku najmniejszego znaczenia. Różniło się to bardzo od hurra- optymistycznej reakcji po szczycie kwietniowym, ale wtedy rynki były w innej fazie. Kogo zresztą mogły zachęcić do kupna akcji postanowienia szczytu? Przed szczytem kłębiły się pomysły na uregulowanie rynków finansowych. Od podatku Tobina, przez zakaz nadmiernego „lewarowania się” przez banki, nakaz zwiększenia kapitałów, aż do ograniczeń w płaconych bankowcom premii. Wyniki szczytu mogły jedynie rozczarować, mimo że oczywiście okrzyknięty został sukcesem.


Ma zostać wzmocniona rola G20 jako głównego koordynatora światowej gospodarki (zastąpi G-8), ale co to właściwie ma znaczyć? Wzmocniona ma być też rola Chin i Indii. Zgodzono się też na utrzymanie w mocy dotychczasowych antykryzysowych działań do czasu, gdy światowa gospodarka faktycznie wyjdzie z głębokiej recesji, ale to przecież była oczywistość. Mają też być opracowane nowe mechanizmy i regulacje, które będą gwarantowały, że w przyszłości nie dojdzie do podobnego kryzysu (między innymi nowe wymogi odnośnie kapitałów banków). Tyle tylko, że maja być opracowane do końca 2010, a dopracowywane do końca 2012 roku…. Do tego czasu ten kryzys znowu wybuchnie. O ograniczeniach płac bankierów szkoda nawet mówić, bo trzeba ograniczać mechanizmy uzyskiwania szybkich zysków, a nie regulować płace. Poza tym nie da się ich skutecznie ograniczyć.


Gracze na rynku akcji dostawali złe informacje. Nie tylko dane makro szkodziły bykom. Szkodził też opublikowany w czwartek po sesji raport kwartalny Research in Motion (producent BlackBerry). Poza tym Jamie Dimon, szef JP Morgan Chase i Sheila Bair, szefowa Federal Deposit Insurance Corp. (FDIC) zaapelowali do polityków o zakończenie wspomagania firm tak dużych, że ich upadek mógłby zaszkodzić gospodarce. Ten apel uderzył w sektor finansowy. Indeksy od początku sesji spadały, ale to był jednak już trzeci dzień przeceny. Nic dziwnego, że na nieco ponad dwie godziny przed końcem sesji byki spróbowały odwrócić kierunek indeksów. Podciągnęły je blisko poziomu czwartkowego zamknięcia, ale na więcej już nie miały siły. Podaż wyczuła słabość byków, uderzyła i trzeci raz z rzędu wygrała. Tylko i wyłącznie seria dobrych danych może odwrócić teraz ten trend.


GPW zachował się w piątek tak jak powinien się zachowywać silny rynek. Indeksy na początku sesji spadły, potem nastąpiła chwila szamotaniny, stabilizacja na poziomie około pół procent poniżej czwartkowego zamknięcia. Przed południem ta stabilizacja przekształciła się w powolny wzrost WIG20, ale nie udało się przebić przez poziom równowagi i indeks znowu zawrócił. Rynek po prostu czekał. Doczekał się na słabe dane o amerykańskich zamówienia na dobra trwałego użytku, co natychmiast zwiększyło skalę spadku indeksów. Końcówka sesji znowu jednak była bardzo bycza. WIG20 wrócił już prawie do poziomu neutralnego, ale fixing nieco go obniżył. Spadek indeksu o 0,5 procent można nadal uznawać za przejaw siły naszego rynku.