Gazeta Wyborcza | 24/06/2008 13:14
Coraz częściej możemy usłyszeć o fałszowaniu wyników badań przez naukowców, ich nierzetelności, czy fabrykowanych na doraźne potrzeby naukowców „udokumentowanych” doświadczeniach. Gdzie szukać źródeł tego nagannego zjawiska i w jaki sposób mu przeciwdziałać, jeżeli nie działają argumenty uczciwości i etyki zawodowej?
REKLAMA
Niestety częściową odpowiedzialność za to ponosi presja „naukowego rynku” , który napędzany jest przez ogromną rywalizację i wpółzawodnictwo naukowców. Wpływ na to mają także oczekiwania przełożonych, a niejednokrotnie też i sponsorów badań.
Na polskim podwórku możemy się z tym zjawiskiem spotkać w badaniach klinicznych. Z informacji Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych, który kontroluje wszystkie badania kliniczne przeprowadzane w Polsce, wynika, że naukowcy min. dostosowują historię choroby do wymogów badania, wstecznie uzupełniają dokumenty, podrabiają podpisy uczestników na formularzu świadomej zgody, czy potwierdzają wydanie leków uczestnikom badania, choć oni żadnych środków nie przyjmowali. Urząd ujawnił także, że czasami zdarzają się sytuacje, w których jedna osoba kieruje kilkunastoma badaniami klinicznymi w roku, a więc trudno wtedy o prawidłowy nadzór nad przebiegiem badań. Trudno jednak o poprawę tej sytuacji, zwłaszcza że w tym momencie w Polsce działa jeden kontroler , a potrzeba przynajmniej 17!