Oprac.e-sieci.pl na podst. DHL Global Forwarding | 23/10/2008 09:16
Branża logistyczno-transportowa to swoisty papierek lakmusowy całej gospodarki. Jeżeli gdzieś zaczyna się spowolnienie wzrostu lub dostrzegalne są zalążki kryzysu, natychmiast znajduje to przełożenie na wolumeny transportowanych towarów. To, czy kryzys finansowy będzie odczuwalny w branży zależy zatem od tego, czy kryzys ten będzie odczuwalny w całej - szeroko pojętej - gospodarce, zarówno światowej jak i lokalnej. Jeżeli przełoży się na mniejszy popyt, będzie to miało odbicie w mniejszej produkcji. Mniejsza produkcja to mniej towaru do przewiezienia. - Równanie jest dosyć proste, chociaż ma sporo niewiadomych. Wydaje się jednak, że jakieś spowolnienie jest nieuniknione - mówi Piotr Iwaniuk, Prezes DHL Global Forwarding.
REKLAMA
- Jeżeli następuje kryzys zaufania do instytucji finansowych i są mniejsze możliwości kupowania na kredyt, to mniej się kupuje. Kiedy mniej się kupuje, to mniej się produkuje etc. Poza tym, niepewność co do przyszłości i losów gospodarki skutkuje tym, że konsument mniej przeznacza na konsumpcję. W czasach kryzysu częściej wybiera zakup metali szlachetnych lub lokatę w pewnym banku, kontrolowanym przez państwo. To potęguje efekt spadającego popytu. Większość ekspertów uspokaja, że kryzys finansowy Polsce nie grozi, przynajmniej nie w takim wymiarze jak w Ameryce Północnej czy Europie Zachodniej. Nie oznacza to jednak, że polska gospodarka zupełnie go nie odczuje. - Bardzo dumni byliśmy, gdy zagraniczne firmy lokowały swój kapitał w Polsce, budując fabryki i tworząc w ten sposób miejsca pracy - kontynuuje Piotr Iwaniuk. - Te fabryki produkują jednak dobra nie tylko dla nas, Polaków, ale w znacznej mierze na rynki zagraniczne, które są tym kryzysem dotknięte znacznie mocniej niż Polska. Zapotrzebowanie na tę produkcję spada w wyniku kryzysu w naturalny sposób, spada więc również ilość towaru do przewiezienia. Reasumując - w globalnej gospodarce, połączonej siecią zależności, nie tylko kapitałowych, nie ma lokalnych kryzysów.